poniedziałek, 12 sierpnia 2013

"Bądź ostrożna"

(Dzień później)
Było cudownie. Całą noc myślałam tylko o tym. Naprawdę go kochałam. Miałam już wcześniej chłopaka ale nigdy nie czułam czegoś takiego. Ale teraz muszę myśleć nie tylko o sobie ale także o przyjaciołach. Niedługo 3 zadanie Turnieju Trójmagicznego.  Wszyscy boją się o Harrego. Nie wiem kto wygra, nie obchodzi mnie to. Odkąd dowiedziałam się że reprezentantem nie będzie nikt ze Slytherinu, olałam to. Chodź fajnie by było gdyby wygrał Hogwart.
Siedziałam właśnie w pokoju wspólnym, i jak zwykle rysowałam.

Błądziłam myślami wszędzie. Myślałam o wszystkim i o niczym, nawet o tym co będę robić w wakacje. "Pewnie znowu będę łazić z mamą na pokazy albo przymierzać jej ciuszki, a w przerwach będę znów marzyć o powrocie do Hogwartu...". I znowu mi smutno. Mam tak nudne życie... mugolskie życie oczywiście bo to magiczne jest przecudowne i barwne. Ale to mugolskie... nie mam żadnych przyjaciół poza szkołą... Ah, nieważne. Idę spać. Jutro ostatni dzień Turnieju. Trzeba się wyspać.
***
(rano)
Ubrałam się i poszłam po Dracona. Jeszcze spał. Potem poszliśmy na śniadanie. Norma. Dziwne było jednak to że sala już była pełna. Zwykle o tej porze na śniadaniu było dużo mniej uczniów. Usiedliśmy przy stole wspólnym Ślizgonów. Nałożyłam sobie trochę zapiekanki z kurczakiem. Miałam wyśmienity humor. Czekałam na list od mamy lub taty, obiecali że coś napiszą. Sowy przyleciały. Od razu zauważyłam sowę z ministerstwa. Zauważyłam też jakąś inną sowę lecącą w moją stronę. Pomyślałam że to do Draco, bo przecież siedział tuż obok. Ale po chwili obydwie wylądowały przede mną. Pomyślałam że najpierw otworzę tą od taty, potem tą nieznajomą.

Kochana córko
Wiem ze nie powinienem cie dziś zamartwiać, w końcu dziś ostatnie zadanie Turnieju, ale muszę cie ostrzec. Miej się dzisiaj na baczności. Będziemy trzymać kciuki razem z mamą o wygraną Hogwartu. Kochamy Cie mocno i jeszcze raz bądź ostrożna.
Kocham Cie, Tata

O co mu chodzi z tym "bądź ostrożna"? Dobra, przecież to oczywiste że nigdy nie zrozumiem taty. Muszę jeszcze otworzyć drugi list. Nie był nawet w kopercie. Zwykły zwitek pergaminu przywiązany do sówki, która na dodatek mnie dziobnęła gdy odwiązywałam list. Nie dość że bez koperty to jeszcze był bardzo krótki. Nienawidziłam krótkich listów.

Izabello,
Bądź ostrożna, uważaj na siebie i miej się dziś na baczności. Zaraz prześlę sowę twojemu tacie. Mam nadzieję że mnie posłuchasz.
Syriusz

Syriusz, Syriusz, Syriusz... Syriusz! Syriusz Black, no tak. Stary przyjaciel mojego taty. Tylko o co im wszystkim chodzi? Dlaczego mam być ostrożna? Dlaczego się martwią? Jakby nie wiem co miało się podczas tego ostatniego zadania zdarzyć... No cóż, nie ma co się przejmować, muszę się wyluzować. Jasne że ich posłucham ale przecież nie będę latać jak na szpilkach. Tak więc, czas na trochę rozrywki.

______________________________________________________________
Przepraszam że takie krótkie. Brak weny... Postaram się następnym razem napisać więcej.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Wybraniec.

Słońce przyniosło nowy dzień i lekką tremę przed spotkaniem z Draco. Jak zwykle musiałam obudzić Corynelię i się ubrać. Gdy już to zrobiłam dopiero poczułam prawdziwy lęk.
- Co ci? - zapytała Corynelia gdy stanełam przed drzwiami gapiąc się w nie z przestraszoną miną.
- Nic.
- No to chodźmy...
- Zaraz. - powiedziałam, po czym podeszłam do mojego łóżka i wziełam z niego mojego ukochanego misia.
- Chyba nie chcesz z nim iść na śniadanie i chodzić przez wszystkie lekcję.
- Jasne że nie.
Wyciągnełam różdżkę i transmutowałam misia w bransoletkę i ją założyłam.
- Możemy iść. - powiedziałam i ruszyłam do WS.
Z każdym krokiem serce waliło mi coraz bardziej. Gdy byłam już przy Wielkiej Sali myślałam że zemdleję. Zaczełam pocierać bransoletkę. "Nie bądź tchórzem, idź". Weszłam do WS i poszłam do stołu Slytherinu. Usiadłam koło Dracona.
- Cześć. - przywitałam się.
- Cześć.
Dał mi buziaka. Z całej siły starałam się zachować kamienną twarz i udawać że to norma ale w środku właśnie tańczyłam sambę. Draco trzymał w rękach wczorajszego "Proroka", a że nie czytałam wczorajszego "Proroka" to mu go zabrałam. Tak więc zajadałam jak zwykle owsiankę z mlekiem i czytałam wczorajszą gazetę.
- I co? Jest coś ciekawego?
- A co ty nie czytałeś?
- Jak miałem przeczytać jak mi zabrałaś? - zaśmiał się słodko.
- Nic nie ma. Tylko napisali że na balu były Fatalne Jędze i napisali z kim przyszli reprezentanci.
- A z kim przyszedł ten ulubieniec sz...
- Dokończ to słowo a rzucę na ciebie upiorogacka!
- Potter.
- Z Parvati Patil.
Prychnął.
- Mam nadzieję że zginie w tym turnieju.
- Ej! Przy tej swojej bandzie możesz mówić takie rzeczy ale Harry to mój kolega i nie mam zamiaru słuchać takich głupot!
Wstałam od stołu Ślizgonów i poszłam w stronę cieplarni. W końcu zaraz mam zielarstwo.
***
(po lekcjach)
Siedziałam właśnie w pokoju wspólnym przy kominku i rysowałam jak zwykle w moim zeszycie.
Na kanapie za mną siedział Draco. Pogodziłam się z nim, znaczy nawet się nie pokłóciliśmy bo ja tylko powiedziałam to co myślałam a że on mnie przeprosił za to to się "pogodziliśmy".
- Co rysujesz?
- A co cię to? - zatrzasnełam zeszyt.
- No nic, tak się pytam. Chodź.
Złapał mnie za ręke i pociągnął na zewnątrz. Zatrzymał się dopiero na Wieży Astronomicznej. Nie byłam tu nigdy wcześniej. Było tu pięknie. 
- I co?
- Ee... jest... cudownie.
Draco złapał mnie za ręce i pocałował.
- Kocham Cię... - szepnął.
Nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią. Byłam pewna swoich uczuć.
- Też Cię kocham. Bardzo.
Zabawne. Jeszcze dwa tygodnie temu powiedziałabym że go nienawidze, a teraz kochałam go nad życie. Wiedziałam że ta miłość będzie trwała wiecznie. Że przetrwa wszystko.

sobota, 3 sierpnia 2013

List do J.K.Rowling

Przepraszam że ostatnio nic nie napisałam ale nie miałam dostępu do internetu. Poprawię się! Ale teraz nie o tym, dziś rano szybko poleciałam na pocztę po kopertę i znaczek. Wysyłam list do Joanne Kathleen Rowling. Do mojej królowej. List oczywiście po angielsku. Boję się że coś spartoliłam dlatego list zamieszczę tu i liczę że ktoś poprawi moje błędy, jeśli jakieś zrobiłam.


A oto co napisałam. (Jakby był jakiś błąd to proszę mnie poprawić :D)

Dear J. K. Rowling

I am 14 years old and my name is Adrianna. I live in a small town located in the northern part of the Polish. For starters thank you very much for these wonderful moments while reading your books Mrs. Rowling. I would like to meet you in person and ask for an autograph but unfortunately I live in Poland and it's very far from London, so please him in this list. I'm dreaming at your autograph since the first book of the Harry Potter series. You're an amazing person. I want you to know that I love all of the Harry Potter series, and I hope that you fame and celebrity books will never end. Shortly after reading the book Harry Potter and the Philosopher's Stone was my 11 birthday. I remember very well how I sat by the door waiting for the owl. I'm still dreaming of Hogwarts and learn magic spells. I will never stop. I'll always be grateful to my brother who showed me the book and introduced me to the world of magic. Always. I am also grateful to you. Without you my childhood would not be so colorful.
Once again, thank you very much for everything you did for us, Potterhead and greet you cordially.

Faithful Fan, Adrianna



Adres królowej:
J.K. Rowling
BOX 1
44-46 Morningside Road
Edinburgh 
EH10 4BF
Scotland, UK
Wielka Brytania

poniedziałek, 22 lipca 2013

2 przeciwwskazania.

Zaczeliśmy tańczyć. Okazało się że on jest świetnym tancerzem. Chciałam żeby ta noc trwała wieki. Czułam się cudownie w jego objęciach, widziałam te wszystkie zdziwione twarze innych uczniów. To był dobry pomysł żeby nikomu nie mówić z kim ide. Później, gdy pierwszy taniec się skończył przyszedł czas na trochę dyskotekowej muzyki. Weszły Fatalne Jędze i zaczeła się impreza. O około 3 w nocy wszyscy zaczeli się rozchodzić. Z mojej fryzury nie zostało nic. Tylko sukienka i makijaż wyglądały, powiedzmy że spoko. Gdy wszyscy wracali do domitriów zaczeła lecieć wolna muzyczka. Pare par jeszcze weszło na parkiet, w tym ja z Draconem. Tańczyliśmy i gadaliśmy.
- A tak wogóle to dlaczego zaprosiłeś mnie a nie Pansy?
- No wiesz... bo ty mi się podobasz.
- Oł... - lekka zawiecha.
Spojrzał mi w oczy a ja mu. Przez te pare sekund zdałam sobie sprawe że się do siebie przysuwamy. Serce przyśpieszyło mi drastycznie. I stało się. Pocałowaliśmy się. Tak jak wcześniej serce waliło mi jak oszalałe to teraz jakby się zatrzymało. Nie wiem ile trwała ta chwila, zdawało mi się że pare godzin gdy tak staliśmy w objęciach. Nic się nie liczyło, tylko ja i on. Teraz już nie okłamie nikogo, nawet siebie. Czułam do niego dużo, bardzo dużo. Całowaliśmy się i całowaliśmy aż nagle rozdzielił nas czas. Na sali zgasły światła, musieliśmy wyjść. W drodze do drzwi w Wielkiej Sali Draco złapał mnie za ręke. Niby nic ale i tak dostałam palpitacji serca. Myślałam że nie wyrobie. Wstydziłam się spojrzeć na niego. I to jest właśnie minus nieśmiałości. Jest też jeszcze jeden minus: buraczenie się. I właśnie taki rumieniec pokrył moją twarz gdy zobaczyłam Freda całującego się z Angeliną, który przerwał swoją czynność gdy zobaczył mnie i Draco.
- Co do...?
- Fred... - powiedziałam bezdzwięcznie zamykając oczy - weź sie przymknij.
Draco parsknął śmiechem, który sprawnie przekrztałcił w kaszel. Miałam na sobie buraka przez całą drogę   do klatki schodowej.
- No to do jutra.
- Do zobaczenia. - uśmiechnął się do mnie tym samym uśmiechem, co zapraszał mnie na bal, i znowu miałam ochotę zwiać. Ale tym razem nie mogłam tego zrobić. Tym razem to ja pokażę na co mnie stać. Staliśmy na przeciwko siebie. Każdy przy drzwiach swojego domitrium. Wziełam ręke z klamki i zaczełam seksownie podchodzić do niego, tak jak mama do taty gdy on powie jej coś miłego. Podeszłam do niego i popchnełam go na drzwi. Widziałam szok w jego oczach. Uśmiechnełam się do niego pociągająco i pocałowałam.
- Dobranoc... - szepnełam i odwróciłam się od niego. Gdy weszłam do domitrium i zamknełam za sobą drzwi od razu zamknełam oczy, zjechałam po ścianie na podłogę i zaczełam cichutko piszczeć. Myślałam że się popłacze. Pomyślałam że lepiej się już położe. Otworzyłam oczy, ale to co zobaczyłam wcale mnie nie zadowoliło. Na podłodze między moim a Coryneli łóżkiem siedziała właśnie ona w towarzystwie Ginny i Hermiony.
- No jak tam nocka z blond księciem? - zapytała Ginny i wszystkie parskneły śmiechem. Mi nie było do śmiechu. Zdjełam buty i podeszłam do łóżka.
- Ej, no weź! Żartowałam! Chyba nie chcesz iść spać? Masz nam wszystko opowiedzieć! Jak temu księciu na białym koniu udało się ciebie namówić byś z nim poszła?
Właśnie zdjełam suknię i zakładałam piżamę.
- Wcale nie musiał mnie namawiać...
- Co!? - wrzasneły wszystkie razem.
- No nie musiał mnie namawiać. Zgodziłam się od razu.
- Ale przecież mówiłaś że on jest głupi i tak dalej...
- Ale zmieniłam zdanie.
- Wiedziałam. - powiedziała Hermiona.
- Co wiedziałaś ? - ta nagła zmiana tonu mnie zdziwiła.
- Wiedziałam że cieszysz się z powodu tego że jesteś na balu z Draconem.
- Niby z kąd?
- Bo wtedy jak weszłaś na salę i go zobaczyłaś to zaświeciły ci oczy jak latarnie. A potem gdy szliście pod ręke widziałam to szczęście na twojej twarzy.
- Wow... - zaskoczyła mnie.
- No ja też widziałam jak się szczerzysz ale myślałam że się z niego nabijasz czy coś.
- Gdybyś została do końca to byś wiedziała że dużo się między nami zmieniło.
- Czyli?
- Czyli że jesteśmy razem.
- Co?! - wrzasneła Ginny.
- Nie krzycz tak! Wszystkich obudzisz!
- Ale jak to? A Fred?
- Fred ma już dziewczyne.
- Nie, nie ma.
- Ma. Jak wracałam widziałam go z Angeliną.
- I co z tego że wracali razem, przecież to od razu nie znaczy że ze sobą chodzą...
- Ale czy ja powiedziałam że oni razem wracają? Nie. Całowali się tutaj pod łazienką.
- Nie!
- Tak!
- Dobra. Nie ważne. - powiedziała Corynelia - a co z Matem?
- Jakim Matem?
- No tym co z nim chodzisz.
- To ty już z kimś chodzisz? Malfoy o tym wie?- zapytała Ginny.
- Nie nie chodze z nikim i Draco nic nie wie, bo niby co? I o jakim ty do cholery Matem mówisz!
- No o tym z twojej dzielnicy. Mat McMacer czy coś takiego.
- A o nim! Już z nim nie chodze.
- Od kiedy?
- Od tamtych wakacji. Zerwałam z nim gdy zaczełam coś czuć do Freda. Zapomniałam ci powiedzieć.
- Aha. No, to oznacza że już nie ma rzadnych przeciwwskazań. Możesz z nim chodzić.
- Wiem!
Wstałam z podłogi i położyłam się do łóżka.
- A teraz idzcie z tąd bo chce spać.
Zakryłam się kołdrą i czekałam aż pujdą. Słyszałam śmiechy, potem trzask drzwi i skrzypienie łóżka. Czyli poszła spać. Myślałam jescze chwile aż pogrążyłam się w świat chodzenia po polanie z Draconem.

środa, 17 lipca 2013

Przygotowania do balu.

W przerwie na obiad pobiegłam do pokoju wspólnego ponieważ przypomniałam sobie że nie mam sukienki. Wziełam jakiś porzucony kawałek pergaminu i nabazgrałam szybko:

_____________
Mamo, przyślij mi paczką suknię balową. Nie próbuj kupywać mi jakiejś nowej! Chcę moją starą sukienke w której byłam na na twoim ostatnim pokazie.

Tęsknie, Izabella

_____________

Mam nadzieje że nie wyśle mi jakiejś nowej "perełki". Zazwyczaj te jej modowe perełki są po prostu brzydkie więc zawsze sama sobie wybieram to co chcę założyć. Zawinełam list i poleciałam do sowiarni. Szybko znalazłam moją Imagine i przywiązałam jej liścik. 
- To list do mamy. Leć bezpiecznie. A, i jak mama będzie mi chciała przysłać jakąś inną sukienkę niż tą niebieską to ją podziab po rękach. Leć!
Chwile postałam patrząc jak odlatuje i zatracając się w zmartwieniach. "A jeśli kupi mi jakiś badziew i będe musiała w nim iść?" - to będzie straszne.
Usłyszałam dzwonek na lekcje. "Znowu się spóźnie". Złapałam torbe i pobiegłam na zielarstwo.
***
(dzień balu)
Cały czas dziewczyny dopytywały się z kim idę. Za każdym razem jakoś się wykręcałam, ale bałam się że zauważą moje lepsze stosunki z Malfoyem. Mówiąc lepsze stosunki mam na myśli to, że się nie wyzywamy i od czasu do czasu się nawet do siebie uśmiechamy. No ale dłużej już nie ukryje tej tajemnicy. W końcu dzisiaj bal. Oczywiście jeśli na niego pujdę to dowiedzą się o moim sekrecie. Mama nadal nie przysłała sukni. Mam nadzieję że się nie obraziła za to że kazałam Imagine by ją podziobała. Jak tak to koniec ze mną. Siedziałam właśnie zajadając owsiankę i czekając na poranną pocztę. W końcu "Prorok" też musi coś napisać o balu. Ledwo o tym pomyślałam a przez wielkie okna w Wielkiej Sali wleciała hmara sów. Nagle tuż przdemną spadła wielka paczka. Podskoczyłam, porwałam paczkę i pokazałam Imagine miskę i pobiegłam do domitrium. Rzuciłam paczkę na łóżko, otworzyłam ją i wyciągnełam suknię. Od razu zauważyłam że to nie ta sukienka. Była zupełnie inna, ale to wcale nie oznacza że gorsza. Była śliczna. Nie mogłam się doczekać aż ją założę. Usłyszałam że ktoś wchodzi po schodach więc szybko ją wcisnełam w pudełko i wrzuciłam pod łóżko.
- Hej! Co to była za paczka?
- Heeej... od kiedy się interesujesz jakie paczki do mnie przychodzą?
- Od dziś, bo wcześniej do ciebie takie wielkie nie przychodziły. Z resztą nie tylko ja się interesuje. Wszyscy o tym gadają.
- A co w tym takiego ciekawego?
- No to że nikt nie wie z kim idziesz, większość pewnie myślała że wogóle nie idziesz, a tu nagle taka wielka paka, która wygląda jakby była w środku... suknia.
- No tak. To jest suknia. I co z tego?
- No nic, ale myślałam że mi ją pokażesz.
- Zobaczysz jak będe się przebierać.
- Chytrus!
- [pokazałam jej język]
- [a ona mi faka] - po czym wyszła z pokoju.

Ogarnełam minę i wyszłam z domitrium. O dziwo wszyscy Ślizgoni siedzieli w PW. Jak mnie zobaczyli mieli zawiedzione miny. Może myśleli że wyjdę teraz w tej sukni? Głópki. "Może jeszcze zdąże coś zjeść". Poszłam do Wielkiej Sali. Nikogo nie było przy stole Slytherinu przucz Malfoya, Craba, Goyla i Parkinson, a z nimi nie chciałam siedzieć więc poszłam do stołu Gryffindoru. Usiadłam obok Ginny.
- Jak tam?
- A spoko.
- Od kogo ta paczka?
- O boże... od mamy.
- A co w niej było ? - zaciekawił się George.
- A co cię to?
- A tak pytam. - ten jego uśmieszek.

- Sukienka... na bal.
- Ooo, a z kim idziesz? - drugi ciekawski bliźniak.
- Nieważne. A co chcesz zmienić swoją partnerkę?- uśmiechnełam się pociągająco.

- Może, może - uśmiechnął się Fred, ukazując każdego zęba.
- O fuuuu! Możecie przestać!? - wydarła się Ginny.

- Ale co przestać? - zapytałam równocześnie z Fredem.
- No to! Te wasze wzajemne zaloty! - dodała widząc nasze niezrozumiałe miny.
- Nie mogę, jeśli będzie nadal siedzieć naprzeciwko mnie tak śliczna dziewczyna...
Ginny wstała i już chciała odchodzić. Złapałam ją za szatę i ściągnełam spowrotem na ławkę. Fred z Georgem mało się nie popłakali ze śmiechu.
- Robimy bitwe na śnieżki. Możecie później wpaść jak chcecie.
- Nie dziwie ci się że Fred ci się podoba - powiedziała Ginny jak już poszli.
- Czemu?
- Bo jakby mi chłopak takie zaloty robił to też prędzej czy później bym się w nim zabujała.
- No widzisz. Robisz coś teraz?
- Teraz? No wiesz narazie siedzą i z tobą gadam...
- Wiesz że nie o to mi chodzi. Idziemy na bitwę śnieżkową?
- Okej.
Ubrałyśmy się w płaszcze, czapki i szaliki i poszłyśmy na błonia. Byłi tam już: Ron, Harry i Hermiona. Ja doszłam do Freda i Georga a Ginny do Hermiony i reszty. Bitwa trwała i trwała, aż nagle zdałam sobie sprawe że robi się już ciemno a ja muszę się przygotować do balu.
- Stoooooop!- wydarłam się na całe gardło. Pomyślałam że już we mnie nie rzucą więc wstałam. Jak zwykle naiwna ja. Gdy tylko się podniosłam dostałam śnieżką w łeb od Rona. Wszyscy zaczeli się śmiać, ja też.
- Dobra przestańcie! Dziewczyny, czy my czasami nie mamy czegoś do zrobienia?
- Nie...
- Chyba nic...
- Czy aby na pewno...
Odegrałam krótką scene tańca do której włączył się Fred, łapiąc mnie za ręke i trzymając w tali, jak przystało na walca.
- Yyyy! Bal! Przygotowania!
- Właśnie! Dzięki Fred - uśmiechnełam się do niego szarmancko.
- No co tak stoicie! Musimy lecieć! - krzykneła Hermiona.
Zerwałyśmy się biegiem. Na przed ostatnim schodku przed wejściem do Hogwartu Hermiona poślizgneła się i w ostatniej chwili zdąrzyłyśmy ją z Ginny złapać.
- Nic mi nie jest - pisneła roztrzęsiona.
Weszłyśmy do szkoły. Hermiona pobiegła już do domitrium.
- Spotkamy się jeszcze przed Wielką Salą?
- Nie sądze.
- No właśnie. Nie zdąrzyłybyśmy. A więc do balu.
Pomachała mi i pobiegła do pokoju wspólnego Gryffindoru. Zrobiłam to samo. Gdy weszłam do domitrium, ledwo je poznałam. Wszędzie leżały ciuchy, buty i ogólnie rózne rzeczy.
- Tornado tędy przeszło, czy co?
- Nie, to tylko my. - powiedziała Gabrelle
- Widziałaś może moją spinkę?- zapytała Charlotta
- Nie wiem czy wy cokolwiek tutaj znajdziecie - powiedziała Corynelia.
Siedziała na łóżku i zakładała rajtuzy.
Podeszłam do swojego łóżka i wyciągnełam z niego wielkie pudełko. Otworzyłam je, wyciągnełam suknię, położyłam obok i zobaczyłam co jeszcze mama mi wysłała.

- Ja mam pończochy.- powiedziałam do Coryneli. - i podwiązke. Jaką ja mam głupią mame.

- No co ty, moja by mi nigdy pończoch nie dała, bo "za nieprzyzwoite".
- Za to moja mama uważa że są idealne dla mnie.
- Nie wybrzydzaj tylko się przebieraj bo nie zdąrzysz.
Tak więc zaczełam sie ubierać. Zajeło mi samo założenie sukienki i dodatków, około 1h. Potem i tak zdjełam tą sukienkę bo bałam się że ją pobrudzę tuszem do rzęs albo eyelinerem. Jak już się pomalowałam, przyszedł czas na fryzurę. Tak jak makijaż poszedł mi szybko , to fryzura na złość cały czas mi opadała i się psuła. Po następnej godzinie wreszcie wszystko było w jak najlepszym porządku.

Moja sukienka:

Mój makijaż:

Moja fryzura:

Moje butki :

Zauważyłam że dziewczyny już też się ubrały. Każda po kolei zaczeła wychodzić z pokoju.

Sukienka Coryneli:

Sukienka Charlotty:


Sukienka Gabrielle:

Szłyśmy w takiej kolejności. Oprucz mnie bo ja szłam ostatnia. Wyszliśmy z domitrium, po schodach w dół i znalazłyśmy się w pokoju wspólnym. Było w kim pare chłopaków czekających na swoje partnerki, no i troche ciekawskich dziewczyn które chcą zobaczyć jak ubrały się inne. Wszyscy już zaczeli wychodzić, a ja stanełam i czekałam aż zostane sama. Wiesz, super wejście. Wziełam głęboki oddech i ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Gdy tylko stanełam u progu odebrało mi mowę. WS nie wyglądała jak WS. Była błyszcząca, oblodzona jakby cała w diamentach. Zdałam sobie sprawę że wszyscy na mnie patrzą. Zaczełam po mału schodzić po schodkach. Na samym dole czekał na mnie Draco. Możecie sobie wyobrazić ten szok na twarzach wszystkich gdy młody Malfoy wziął mnie pod ręke. Minełam jakąś dziewczynę w pięknej różowej sukni, uśmiechała się do mnie i stała pod ręke z Krumem... zaraz zaraz, przecież to...
- Hermiona? - pisnełam do niej cicho.

Sukienka Hermiony:

Obok stała Ginny. Jej mina była powalająca. Wyglądała jakby miała dostać nagłego ataku serca. Też wyglądała pięknie ale ją już dałam rade poznać.

Sukienka Ginny:

Staneliśmy obok niej i Nevilla. Muzyka zagrała. Tańce zaczeli reprezentanci. Poczułam że ktoś trzyma mi ręke w talii. Zrobiło mi się gorąco. Draco pociągnął mnie na parkiet.

niedziela, 14 lipca 2013

Ogłoszenie Dumbledora.

W Hogwarcie zaczynała się już zima. Siedzieliśmy wszyscy w Wielkiej Sali na kolacji. Nagle Dumbledore wstał i powiedział że chce coś ogłosić. Już raz w tym roku coś ogłaszał, Turniej Trójmagiczny. Nie za bardzo się tym przejełam, ale to co usłyszałam tak mnie zszokowało że wyplułam sok dyniowy który właśnie piłam
- Każdy wie że Turniejowi Trójmagicznemu towarzyszy ważna uroczystość. Mówię tu o Balu Bożonarodzeniowym.- (w tym momencie się zakrztusiłam)- jest on tradycją Turnieju. Odbędzie się on w wieczór wigilijny. Na bal mogą przyjść uczniowie od 4 klas wzwyż. Jeśli ktoś z młodszych klas zostanie zaproszony przez ucznia z klas 4-7 może oczywiście przyjść...
Dalej już go nie słuchałam. Rozejrzałam się po Wielkiej Sali. I z kim ja mam pujść na ten bal? Nie ma tu nikogo kto by mi się podobał... no chyba że Fred Weasley, ale on by mnie nigdy nie zaprosił. Najwyżej nie pójde wogóle... Wszyscy zaczeli wstawać. Czyli już skończył gadać. Poszłyśmy z Corynelią do pokoju wspólnego. Gdy weszłyśmy było w nim już dużo osób, w tym Malfoy. Nie miałam ochty się z nim teraz kłócić więc szybko poszłam do domitrium dziewcząt. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka ale wiedziałam że i tak nie zasnę.
***
Rano obudziłam się wcale nie wyspana, ale musiałam iść na lekcję. Pierwsze mieliśmy eliksiry z Gryfonami, potem transmutację z Krukonami, wróżbiarstwo i OPCM z Gryfonami. Super. Poszłam na pierwszą lekcję z zamkniętymi oczami. Na szczęście znam tę szkołę na pamięć, gdyby nie to to nie wiem jak bym sobie poradziła.

(tydzień póżniej)

Ten tydzień minął jakoś szybko. Zazwyczaj cieszyłabym się z tego faktu ale teraz gdy zostały 2 dni do balu a ja nadal nie miałam pary... Siedziałam właśnie w pokoju wspólnym i rysowałam w moim zeszycie.

Tak. To właśnie będe robić podczas gdy wszyscy będą tańczyli w Wielkiej Sali. Będe leżeć i ryczeć że jestem brzydka, dlatego żaden chłopak nie chciał mnie zaprosić. Rozejrzałam się. Byłam sama w pustym pokoju wspólnym. Zamknełam zeszyt i jeszcze chwile siedziałam patrząc w kominek. Myślałam o tym czy czasami sama nie mogłabym kogoś poprosić... Oczy zaczeły mi się się zamykać. Wstałam, wziełam zeszyt ze stolika i już miałam iść w stronę schodów gdy do PW wpadła rozchichotana banda; Malfoy i kumple. Stanełam jak słup. Wryło mnie w ziemie. Co oni robią o tej porze? Gdy koledzy Malfoya mnie zauważyli od razu przestali się śmiać. Jeden z nich uderzył Blondaska bo tak się śmiał że mnie nawet nie zauważył. Malfoy od razu przestał się śmiać, spojrzał znacząco na swoich kumpli a ci poszli do domitrium chłopców. Podczas gdy oni doszli do schodów ja dalej stałam jak słup. Malfoy dalej stał w tym samym miejscu w którym był. Patrzałam na niego czekając na jakiś ruch, a ten tylko stał i gapił sie na swoje buty. Nie wiem ile tak staliśmy, ale Malfoy w końcu podniósł głowę i podszedł do mnie. Stanął tuż przedemną, bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Uśmiechał się, a mi ten uśmiech wydawał się piękniejszy niż wcześniej. Znaczy, wcześniej wogóle nie wydawał mi się piękny, ale teraz... te białe zęby, te oczy... Poczułam nagły przypływ ciepła, tylko dlaczego? Nienawidziłam go przecież... Patrzałam w jego oczy, a wszystko we mnie się kłóciło; "Nie cierpisz go! To tylko jakieś głupie zamroczenie bo za wszelką cenę chcesz iść na bal". Odeszłam od niego. Nie mogłam tak dłużej stać. Odwróciłam się w stronę schodów gdy usłyszałam jego głos.
- Yyy... poczekaj! Chciałem się tylko zapytać...
Zatkało mnie. "Nie, nie pytaj o to, tylko nie o to".
- Poszłabyś ze mną na ten bal? No bo słyszałem że ty nie masz pary i ja też nie mam więc...
- Dobra. - powiedziałam bez namysłu. Głupia debilka.
- Ohh... to fajnie. To... jutro ustalimy gdzie się spotkamy i wogóle... okej?
- Yhy.
I zwiałam do domitrium. Głupi wstydziuch ze mnie. Nawet się do niego nie odwróciłam jak rozmawialiśmy. Ahh... nieważne. Położyłam się do łóżka i teraz byłam pewna że sobie nie pośpie za długo.
***
Tak jak mówiłam, spałam około 10 minut. Nie mogłam zasnąć, nie mogłam przestać myśleć... o tym... o nim. Postanowiłam że powiem Corynelii później, w dzień balu (:D). Wstałam z łóżka, ubrałam się i popędziłam na śniadanie. Gdy byłam przed WS zobaczyłam że przed nią stoji owa grupka kolegów z Malfoyem i z Pansy. "Raz się żyje" - pomyślałam i podeszłam do Malfoya. Uśmiechnełam się do niego i powiedziałam z zadziwiającą mnie odwagą i swobodą.
- Nie musisz po mnie przychodzić. Możesz czekać na mnie w Wielkiej Sali. Będe przed rozpoczęciem tańców.
- O czym ona mówi Draco! - zapiszczała od razu Pansy.
- O Balu Bożonarodzeniowym oczywiście - odpowiedziałam jej uśmiechając się złośliwie. Wiedziałam że jest zakochana w Malfoy'u.
- Co? Ale Draco...
- No to do zobaczenia Draco - powiedziałam i odeszłam. Słyszałam jak za moimi plecami kumple Malfoya powtarzają jego imię szeptem. W końcu pierwszy raz je wymówiłam. Zawsze tylko, Malfoy, Malfoy, Zasmarkany Blondasek, Dupoliz, Kochający-Snape'a-Bardziej-Niż-Żel-Do-Włosów itd., ale nigdy Draco. Uważałam że mówiąc jego imie wyrażałabym mu jakiś szacunek więc wolałam nie. Usiadłam przy stole Ślizgonów. Zjadłam to co miałam zjeść, przeczytałam "Proroka Codziennego" i poszłam na ostanie przed Bożym Narodzeniem lekcje.

sobota, 13 lipca 2013

Hogwart.

Hogwart.


Jestem uczniem 4 klasy w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Mam na imię Iza. Jestem troszeczkę straszną osobą. Pasjonuje mnie czarna magia. Lubię kolor czarny, wariować, robić szalone rzeczy. Nienawidzę gdy ktoś wymawia słowo "szlama" w kierunku czarodzieja z niemagicznej rodziny. Moja mama jest mugolaczką. Dziwne że nie cierpie tego słowa bo jestem Ślizgonką a w Slytherinie nie ma czegoś takiego jak tolerancja. W ogóle nie miałam trafić do Slytherinu. Cały ród ze strony taty był w Gryffindorze, a ja nagle Ślizgonka. Trzymałam wiadomość o moim domu aż do końca 2 klasy. Nie wytrzymałam dłużej. Mój tata od razu zauważył że coś nie gra gdy nie wiedziałam kto jest opiekunem Gryfonów. Mój tata pracuje w Ministerstwie Magii, w łączności z goblinami. Jest wspaniałym facetem. Mam z nim dużo lepsze stosunki niż z mamą. Mama nie za bardzo lubi magię chodź posiada magiczne zdolności i to bardzo duże. Potrafi czasem zaskoczyć i mnie i tatę. Mama jest projektantką mody. Uwielbia ją. Mamy aż dwie garderoby wielkości, czy ja wiem, jak dwa całkiem duże pokoje. W szkole mam 3 przyjaciółki. Tylko jedną ze Slytherinu, Corynelię. Jest najwspanialszą dziewczyną jaką znam. Odważna, szalona, tajemnicza. Mój klon! Dwie przyjaciółki, Ginny Weasley i Hermiona Granger, są z Gryffindoru, ale i tak się przyjaźnimy wbrew zasadom. Wszyscy nauczyciele uwielbiają mnie. Profesor Snape najbardziej. I ja go też. Zawsze na koniec roku mam u niego W, bezwzględu na to czy na nie zasłużyłam, czy nie. Z OPCM też mam W ale nie z powodu "lubienia" a z powodu tego że profesor Lupin uważa że mam talent. Z resztą jedynie z wróżbiarstwa mam Z. Trawley mnie nie lubi od czasu gdy wyśmiałam jej sposób nauczania i głópie teksty o "wewnętrznym oku". Tak więc jestem ulubienicą wszystkich oprucz Trawley, i Pansy Parkinson... i Dracona Malfoya... i Craba... i Goyla... i... OHH, I POŁOWY ŚLIZGONÓW!. Ale wracając do mnie. Nie opisałam wam jak wyglądam! Mam perliste blond włosy do pasa. Zazwyczaj mam grzywkę na bok. Mam szaro-niebieskie oczy i jestem raczej szczupła. Kooocham quidditch! Zawsze chciałam być w Ślizgońskiej drużynie ale jakoś nie miałam okazji by się zapisać. Nie zostaje się z moim zeszytem. Rysuje w nim wszystko co mi przyjdzie do głowy, opisuje rysunkowo wszystkie ważne dla mnie zdarzenia. Dostałam go od babci. Dała mi go dzień przed śmiercią. Powiedziała mi też że ma taki sam, opisała dokładnie jak do niego dotrzeć(bo go schowała) i co zrobić by go otworzyć. Nie wiedziałam na początku o co jej chodzi i dlaczego akurat teraz mi to mówi, ale gdy następnego dnia dowiedziałam się o jej śmierci wszystko zrozumiałam. Znalazłam jej zeszyt i postąpiłam tak jak mi kazała. Musiałam wyrwać sobie włosa z głowy i położyć go na pierwszej stronie, potem go zamknąć, a potem znowu otworzyć. Oczywiście najpierw sprawdziłam wszystkie strony bez wyrywania włosa ale strony były puste. Gdy znów otworzyłam zeszyt, kartki były zarysowane. Nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło żeby babcia tak przepięknie rysowała i żeby miała takie ciekawe życie. Od tego dnia sama zaczełam rysować w tym zeszycie który dostałam. Chyba się spodziewacie o czym był pierwszy rysunek. Śpie z misiem. Ale nie takim zwyczajnym misiem. Tego misia dostałam od taty gdy do naszego domu wtargneli śmierciożercy. Tata nie chciał się do nich przyłączyć więc przyszli zabić go, moją mamę i jeszcze malutką mnie. Leżałam na rękach mamy która już miała się deportować. Tata podszedł do mnie, położył mi misia na rękach i powiedział :
- To dla ciebie. Miałem ci go dać na urodziny ale nie wiem czy zdąrze... przytul go zawsze gdy będziesz się bała, albo gdy będziesz smutna. Gdy go przytulisz pomyśl o mnie. Ja będe w nim i pomogę ci przejść przez mrok. Wiedz że bardzo cię kocham. 
W tym momencie usłyszeliśmy wrzaski, które oznaczały że śmierciożercy przeszli przez drzwi. Tata pocałował mamę i mnie, powiedział żeby wylądowała bezpiecznie i że nas bardzo kocha. Póżniej zdążyłam zobaczyć tylko jak zakapturzeni czarodzieje wchodzą do pokoju i mama się deportowała. Na szczęście tata przeżył bo gdy tylko się pojawiliśmy u mamy mojego taty, mama zostawiła mnie w ramionach babci i wróciła pomóc ojcu. No i wszystko się szczęśliwie zakończyło. Ale ja i tak śpie z tym misiem i przytulam go gdy jest mi smutno. A zdarza się to całkiem często. Różne są tego powody; raz dostaje złą ocenę, albo kłóce się z Corynelią, albo z Malfoyem. Z nim kłoce się najczęściej. Słysze wtedy bardzo dużo niemiłych słów, dlatego jest mi smutno. Zazwyczaj ja i tak wyrzucam tych słów z siebie więcej i wygrywam walkę, ale to nie zmienia faktu że czasem potrafi mnie cholernie rozdrażnić drwiąc i wyzywając mnie od "ulubienicy szlam". Raz mu przywaliłam tak mocno że trafił do SS na tydzień. Ahhh, te dawne czasy... Ale teraz przedstawie wam wszystkich którzy będą uczestniczyć w moim Diary :>


Izabella Elizabeth Amiliana Winter (yy, ja?)


Corynelia Smitch (wariatka)

Ginny Weasley (teraz wiesz dlaczego wszyscy na nią lecą)


Hermiona Granger (cud! Hermiona bez książki!)

Pansy Parkinson (mops)


Draco Malfoy (zasmarkany blondasek)


Vincent Crabbe ( tępy muł cz.1)


Gregory Goyle (tępy muł cz.2)